Historia ma mieć charakter pamiętnika. Pierwszy raz się z tym mierzę, więc nie wiem, czy do końca to tak wyjdzie. :)
Na dobry początek wrzucam takie małe wprowadzenie do opowiadania. Po prawej stronie możecie natomiast zobaczyć krótki zwiastun, za który serdecznie dziękuję Nath ze Zwiastunowej Wyspy. :)
Cóż zapraszam do lektury.
Nigdy nie sądziłam, że w moim życiu dojdzie do tylu różnych zmian. Co jakiś czas na mojej drodze pojawiały się osoby, które wywracały wszystko do góry nagami. Raz obracało się to na dobre, a raz na złe. Każdy zostawił po sobie jakiś ślad, który czasami okazywał się bardzo bolesny. Na szczęście w ogólnym rozrachunku wszystko wyszło na plus, chociaż na początku nic na to nie wskazywało. To chyba była kara za moje postępowanie. Z perspektywy czasu widzę ile popełniłam błędów. Mogłam tego wszystkiego uniknąć, ale chęć zemsty był silniejsza. Chcąc wyjść na prostą musiałam się wiele na męczyć. Teraz jednak jestem bardzo szczęśliwa i mam nadzieje, że tak już pozostanie.
23 marca 2009 r.
Nie rozumiem jak można w jednej chwili można przeobrazić się z cudownego, czułego, wyjątkowego faceta, w zakłamaną i fałszywą kreaturę, która potrafi zdeptać jak robaka? Własnie kimś takim był Rafał, mój były. Nasz związek trwał pięć lat. W ostatniej klasie liceum uchodziliśmy za idealną parę. Wszyscy stawiali nas za wzór. Niestety, to były tylko pozory. Kiedy zaczęliśmy studiować wszystko nagle zaczęło się psuć. Z dnia na dzień czułam jak oddalamy się od siebie. On miał swój świat. Wspólne wypady z kolegami na mecze piłkarskie, imprezy były na pierwszym miejscu. Rafał przypominał sobie o mnie tylko wtedy, gdy miał jakiś problem, albo brakowało mu kasy. Ja głupia i zakochana byłam na każde jego zawołanie. Ciężko mi zliczyć ile razy po nocy jeździłam, żeby odwieźć go do domu, po mocno zakrapianej balandze. Na początku zrzucałam winę za to wszystko na studia i związany z tym stres. Jak ja się bardzo wtedy myliłam. Rafał dość szybko został wyrzucony z uczelni. Mnie niestety wciskał kit, że przykładnie chodzi na zajęcia. W rzeczywistości całymi dniami siedział w domu i grał w jakieś durnowate gry, albo włóczył się gdzieś z kolegami. Byłam taka ślepa. Broniłam Rafała przed moimi rodzicami, którzy doskonale wiedzieli, że nasz związek nie ma sensu. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść...
25 marca 2009 r.
Jak w każdy piętek kończyłam zajęcia po 14. Oczywiście zajęcia bardzo mnie wykończyły. Spodziewałam się, że psychologia, to nie łatwy kierunek, ale to chyba przerosło moje wyobrażenia. Wracając do domu wpadłam na pomysł, żeby zorganizować jakąś romantyczną kolację. Ostatnio nie miałam wiele czasu dla Rafała, więc taki miły wieczór będzie idealną rekompensatą. Oprócz jedzonka mam też w zanadrzu inną, nawet ciekawszą rozrywkę. Kupiłam sobie jakiś czas temu bardzo wyzywającą bieliznę, która na pewno przypadnie do gustu mojemu ukochanemu. Obmyślając do końca swój plan nawet nie wiem kiedy znalazłam się przed drzwiami mieszkania. Nie byłabym sobą, gdybym nie musiała szukać w torebce kluczy. Po kilku minutach zguba w końcu się znalazła. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Wchodząc do przedpokoju dobiegły mnie dziwne odgłosy. Zdejmując pośpiesznie kurtkę udałam się sprawdzić o co chodzi. Kiedy przekroczyłam próg sypialni totalnie mnie zamurowało. Rafał w naszym wspólnym łóżku zabawiał się z jakimiś dwoma dziewczynami. W tym momencie nie wiedziałam, czy mam krzyczeć, czy płakać.
-Mogę wiedzieć, co tutaj się dzieje? - zapytałam ledwo panując nad nerwami
-O cześć kochanie. Nie sądziłem, że tak szybko wrócisz. - Rafał jak gdyby nigdy nic wsparł się na łokciach i popatrzył na mnie - Edytko poznaj moje dwie urocze koleżanki. Marcelina i Marlena.
-Ty chyba sobie żartujesz? - krzyknęłam - Chyba nie myślisz, że się z nimi zaprzyjaźnię?
-A dlaczego nie? Tak szczerze, to mogłabyś się nawet od nich czegoś nauczyć. Wiesz ten nasz sex jest taki banalny. Lubię poeksperymentować, a nie jestem przekonany, czy z tobą tak można. - widząc ten drwiący uśmieszek, aż we mnie zawrzało
-Masz pół godziny, żeby opuścić moje mieszkanie. Jak wrócę ma cię tutaj nie być. - warknęłam i opuściłam sypialnie
Nie zastanawiając się dłużej wybiegłam z mieszkania. Dopiero kiedy ze zmęczenia musiałam usiąść na jednej z ławek zaczęłam analizować, to co się przed chwilą stało. To przecież niemożliwe, żeby mój Rafał mnie zdradził. Przecież on jest idealny i nigdy nie wywinąłby takiego numeru. Im dłużej nad tym myślałam, tym czułam się coraz gorzej. Moje idealnie poukładane życie własnie legło w gruzach. Co ja teraz zrobię? Chowając twarz w dłoniach dałam upust swoim emocjom. Płynące łzy szybko zmoczyły całe policzki. Czując na sobie spojrzenia ciekawskich ludzi miałam wrażenie, że oni wszyscy wiedzą co się stało i drwią ze mnie. Czułam się taka bezsilna. Nie wiem ile siedziałam w parku. Kiedy dookoła robiło się coraz ciszej zebrałam się w sobie i postanowiłam wrócić do mieszkania. Przez całką drogę powrotną modliłam się w duchu, żeby jego już tam nie było. Oczywiście stało się inaczej. Rafał w najlepsze siedział sobie w salonie ze swoimi "przyjaciółkami". Kiedy mnie zobaczył nawet nie zareagował.
-Co ty tutaj jeszcze robisz? - zapytałam zaciskając pięści - Kazałam ci się wynosić.
-A gdzie miałbym się podziać? Kochanie przestań histeryzować. Siadaj sobie tutaj z nami. - widząc jego uśmieszek, aż we mnie zawrzało
-Nie rozumiesz po polsku? - krzyknęłam - Masz spadać z tego mieszkania i mojego życia.
-Pomyślmy? Nie mam takiego zamiaru. Dołożyłem się do czynszu za ten miesiąc więc mogę tutaj zostać. A i Marcelinka i Marlenka zostają dzisiaj na noc. Jeżeli będzie za głośno, to wybacz. No chyba, że chcesz się do nas przyłączyć. - mówiąc to objął ramionami swoje koleżanki
-Ja chyba się przesłyszałam. Dołożenie 100 złotych nazywasz dołożeniem do czynszu? Masz zabrać te swoje panienki i wypierdalać. - krzyknęłam tak głośno, że chyba cały blok mnie słyszał
-Edytko uspokój się, bo będziesz miała jeszcze większe zmarszczki. - szyderczy ton Rafała skutecznie podniósł mi ciśnienie
-Rafałku mógłbyś uspokoić to coś? Oglądam mój ulubiony serial i nic nie słyszę. - słysząc piskliwy głosik Marceliny, aż jeszcze bardziej zacisnęłam pięści ze złości, najchętniej przyłożyłabym jej w ten wytapetowany ryj
-Słuchaj sobie tania dziwko. Nie masz prawa dyktować mi co mam robić. Telewizor też jest mój także swój serialik możesz sobie obejrzeć na suficie. - mówiąc to wyrwałam jej pilota i wyłączyłam telewizor - A ty skończony gnoju masz tutaj swoje pieprzone 100 złotych i wynoś się. Niech przygarną cię te twoje panienki.
Po tych słowach zaczęłam wyrzucać z mieszkania wszystkie rzeczy Rafała. Nie interesowało mnie, czy cokolwiek się uszkodzi. Zdziwienie sąsiadki, która schodziła schodami było bezcenne. Posyłając jej głupkowaty uśmiech kontynuowałam swoją czynność. Kiedy skończyłam mój, były już chłopak zwymyślawszy mnie od najgorszych opuścił w końcu moje mieszkanie. Zamykając za nim drzwi czułam się okropnie. Osuwając się po ścianie na podłogę nie mogłam pohamować łez. Czułam się strasznie. Co ze mnie była za dziewczyna skoro facet rzucił mnie dla dwóch takich łatwych panienek? Wydawało mi się, że Rafał był szczęśliwy ze mną, a on szukał przygód na boku. Ciekawe ile to trwało? Dlaczego ja nie zauważyłam tego wcześniej?
7 kwietnia 2009 r.
To bolesne doświadczenie bardzo źle na mnie wpłynęło. Przez kilka dni byłam w totalnej rozsypce. Jak na złość na mieście kilka razy wpadłam na Rafała, co jeszcze bardziej mnie dołowało. Jakby tego było mało on zaczął wymyślać jakieś niestworzone historie na mój temat. Czego ja się nasłuchałam od naszych wspólnych znajomych. W jednym momencie stałam się w oczach innych jakąś wredną małpą, która na każdym kroku kontrolowała niewinnego Rafałka. Wyszło na to, że niszczyłam mu życie i on biedny nie wytrzymał i w końcu powiedział dość i odszedł ode mnie. Nie sądziłam, że ktokolwiek uwierzy w coś takiego niestety przeliczyłam się. Z czasem coraz więcej osób zaczęło się ode mnie odwracać. Jak widać nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół. To był kolejny powód do całkowitego załamania. Przez kilkanaście dni całkowicie odcięłam się od świata. Zamknęłam się w mieszkaniu i starałam się jakoś dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach. W końcu powiedziałam dość. Skoro ja zostałam potraktowana w taki sposób, to ja mogę tak samo postępować względem innych. Już następnego dnia wcieliłam swój plan w życie.
Wszyscy dookoła byli zdziwieni moją przemianą. Nagle z cichej, skromnej dziewczyny stałam się kimś zupełnie innym. Zmieniłam nawet styl ubierania. Wszystkie "spokojne" rzeczy wyrzuciłam z szafy, a na ich miejscu znalazły się dość odważne stylizacje. Nieobce w tym okresie były dla mnie imprezy i przelotne znajomości. Chłopaków zaczęłam zmieniać jak rękawiczki. Trzymałam ich wszystkich na dystans. Żadnego z nich nigdy nie zaprosiłam nawet na kawę do siebie. Kiedy chciałam się zabawić przeważnie szliśmy do niego. Oprócz tego przestałam się litować nad kimkolwiek. Zawsze służyłam każdemu pomocą, a teraz mam gdzieś jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, czy wsparcia. Jedynie co się nie zmieniło, to mój stosunek do studiów. Do mojej ukochanej psychologi przykładałam się jak nigdy. Trochę to dziwne, bo psycholog, to osoba, która ma pomagać innym, a ja cóż ludzi mam gdzieś. No, ale życie zawodowe i prywatne, to dwie różne sprawy. Z resztą zawsze chciałam pójść w sport, więc tam będzie mnie interesować to co sportowo dzieje się z zawodnikiem.
30 czerwca 2013 r.
Z bojowym nastawieniem skończyłam studia z najlepszym wynikiem na roku. W tamtym momencie byłam z siebie cholernie dumna. Pierwsza rzecz, która mi się udała. Nie wspomnę już o tym jacy rodzice byli szczęśliwi. Specjalnie na moją obronę pracy przyjechali z Poznania do Warszawy. Byłam im za to wdzięczna, bo wiem, że na pewno ciężko było im się wyrwać z pracy. Razem ze staruszkami wpadł do mnie także wujek, który złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Otóż chrzestny popytał tu i tam i załatwił mi posadę psychologa w klubie z Bełchatowa. Do tego w przyszłym sezonie będę miała nawet szansę popracować z naszą reprezentacją, co mnie trochę zaskoczyło, ale jednocześnie bardzo ucieszyło. Na razie jednak za dwa miesiące czeka mnie przeprowadzka do nowego miasta. Akurat tym się nie martwię, bo przyda mi się zmiana otoczenia...