niedziela, 6 grudnia 2015

la deuxième entrée

Hej, hej. Minęło już trochę czasu od ostatniego wpisu. Ciężko było mi się zebrać w sobie i dodać kolejny rozdział. Za dużo się u mnie dzieje i to dlatego. W końcu się jednak zmobilizowałam. Oddaję do oceny, to co napisałam. Mam nadzieję, że się spodoba. :) 
Buziaki i do następnego (pewnie w okolicach świąt). :*



15 września 2013 r. 

Jakoś trudno było mi uwierzyć, że od razu po studniach będę mogła zacząć pracę z siatkarzami Skry, a w niedalekiej przyszłości z reprezentacją. Myślałam, że na takie zaszczyty będę musiała pracować wiele lat. Na szczęście mam cudownego wujka. Co ja bym zrobiła bez jego pomocy? Pewnie chodziłabym od klubu do klubu i zostawiała swoje niezbyt bogate CV. Nie mniej jednak czuję, że właśnie otwiera się przede mną nowy rozdział i mogę sama decydować o tym co się teraz stanie. Na przyzwyczajenie się do nowych warunków miałam zaledwie tydzień. Ledwo przyjechałam do Bełchatowa, a już musiałam zapoznać się z moimi obowiązkami. Było mi to w sumie na rękę, bo nie mam sensu czekać na nie wiadomo co. Kontakt z zawodnikami złapałam bardzo szybko. Zdziwiłam się, że tak łatwo przyjęto mnie do grupy. Pamiętałam jednak o tym, że lepiej nie angażować się za bardzo uczuciowo w to wszystko. Po co mam się później rozczarować i cierpieć. Stosunki czysto zawodowe, to zdecydowanie najlepsze wyjście. 

15 października 2013 r.

Z czasem okazało się, że moja nowa wersja mnie wzięła górę nad wszystkim. Rozmowy z zawodnikami, jakieś imprezy i zaczęłam znowu bawić się facetami. Tym razem nie byli to anonimowi poszukiwacze jednorazowych przygód. Panowie z czołówki siatkarskiej bardzo szybko ulegali moim wdziękom. Nim się obejrzałam, a wolne chwile spędzałam w umięśnionych ramionach. Nie będę ukrywać, że spodobała mi się ta zabawa. W tamtym momencie nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, w końcu ja im nie kazałam sprawdzać, czy moje łóżko jest wygodne. Świadomość, iż tak działam na mężczyzn była bardzo podniecająca. Praktycznie nie musiałam się wysilać, żeby zdobyć wcześniej upatrzony obiekt. Wystarczyło założyć krótką spódniczkę, posłać kilka uśmieszków, zatrzepotać rzęsami i ofiara wpadała do pułapki. 

Zastanawiało mnie jak taki jeden z drugim wracali po wszystkim do domu, gdzie czekała na nich żona, albo dziewczyna. Mijając czasami kobiety siatkarzy przed oczyma od razu pojawiały mi się obrazki z tego co działo się w moim mieszkaniu. Gdyby one wiedziała jacy są ich mężczyźni. Ja nie czułam ani grama winy. Jeżeli ktoś nie potrafi się oprzeć, to już jego wina. Czasami wieczorami tylko zastanawiałam się co ja z tego wszystkiego mam. Jestem sama, nie mam faceta, ale to akurat dobrze, bo nie mam zamiaru kolejny raz się zawieść. Brakowało mi tylko osoby, której mogłabym się zwierzyć z problemów. Niestety jakoś nigdy nie poszczęściło mi się i nie znalazłam przyjaciółki, czy przyjaciela. Zwykłych znajomych może i miałam na pęczki, ale nigdy nikomu nie mówiłam o tym co leży mi na sercu. A może to dobrze? Skąd mam wiedzieć, czy taka osoba też nie okaże się zdrajcą? 

Z upływem czasu stałam się całkowitym odludkiem. Początkowo w ogóle mi to nie przeszkadzało. Z czasem jednak to wszystko powoli zaczynało się zmieniać. Czułam w środku, że chciałabym się zmienić, ale momentalnie przypominałam sobie jak potraktował mnie Rafał i nasi wspólni znajomi. Jedynym rozwiązaniem okazała się praca. Praktycznie od rana do wieczora przesiadywałam w klubie. Wynajdywałam sobie przeróżne rzeczy, byle jak najpóźniej wracać do pustego domu. Działałam jak doskonale zaprogramowany robot. O 8 pobudka, szybkie śniadanie, wyjście do pracy. Około 20 wracałam do domu i musiałam sobie jakoś organizować czas. Zaczęłam nawet chodzić na siłownie. Tam jak wiadomo nie jest trudno nawiązać znajomość. Nigdy nie przepadałam za "napakowanymi" kolesiami, ale lepsze to niż samotne siedzenie w czterech ścianach. Najbardziej lubiłam kiedy razem z drużyną wybieraliśmy się na mecze wyjazdowe. Przez dwa dni nie musiałam martwić się o rozrywkę. Zawsze coś się wtedy działo. 

21 czerwca 2014 r. 

Po sezonie spędzonym w Bełchatowie poczułam, że muszę zmienić otoczenie. Powoli zaczynałam dusić się w tym miejscu. Wprawdzie przez najbliższych kilka miesięcy zmienię nieco klimat, bo muszę być na zgrupowaniu kadry, jednak to dla mnie za mało. Potrzebuję nowych wyzwań. Mając już pewne doświadczenie łatwiej było mi rozmawiać z przedstawicielami innych klubów. W sumie to nie miałam wygórowanych wymagań. Chciałam tylko czegoś innego. Tak oto dogadałam się z działaczami Jastrzębskiego Węgla. Nad ich ofertą zastanawiałam się dosłownie 10 minut. Oczywiście moi dotychczasowi pracodawcy proponowali mi doskonałe warunki, jednak pieniądze, to nie wszystko. Zanim jednak przeprowadzę się na Śląsk, to teraz muszę skupić się na wyjeździe do Spały. Zdziwiłam się, że w ogóle nie denerwowałam się tym wydarzeniem. Będzie, co ma być. 

Od pierwszego dnia zostałam bardzo mile przyjęta przez chłopaków z kadry. Oczywiście zawodnicy ze Skry byli zadowoleni, że nadal będziemy razem współpracować. Mnie to w sumie też odpowiada, bo znam ich już trochę i wiem jak trzeba do nich podejść. Reszty siatkarzy muszę się dopiero "nauczyć". Myślę, że po kilku rozmowach będę miała wszystko doskonale rozpisane. Przygotowałam sobie kilka testów, które pomogą mi w pracy. Nie chcąc marnować czasu już drugiego dnia pobytu w Spale zabrałam się do działania. Niestety jak to w Polsce bywa psychologa traktuje się jak piąte koło u wozu. Czy, to na prawdę taki wielki wstyd skorzystać z pomocy specjalisty? Przecież to nic złego. Mam jednak nadzieję, przez te parę miesięcy pokażę, iż mój zawód nie jest taki straszny. 

Po jednym z dość intensywnych popołudni postanowiłam trochę się przewietrzyć. Od tych moich ukochanych testów mieszało mi się już w głowie. Za oknem jest taka piękna pogoda, że aż żal z tego nie skorzystać. Zamykając laptopa postanowiłam, iż na dzisiaj wystarczy pracy. Przecierając zmęczone oczy wstałam z krzesła i podeszłam do lustra, żeby sprawdzić, czy nie wystraszę ludzi. Na szczęście nie było tak źle. Związałam tylko włosy w wysokiego kucyka i byłam gotowa do wyjścia. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zabrała telefonu i odtwarzacza mp3. Chowając swoje rzeczy do kieszeni spodni zamknęłam drzwi pokoju. Wychodząc przed ośrodek zostałam oślepiona przez dość intensywne, czerwcowe Słońce. Potrzebowałam chwili, żeby jakoś przyzwyczaić wzrok. Kiedy wszystko wróciło do normy włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Przemierzając wolnym krokiem leśne ścieżki zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem zmęczona. Pomiędzy sezonem klubowym, a reprezentacyjnym nie miałam praktycznie wcale czasu na odpoczynek. Zdążyłam tylko spakować swoje rzeczy i przewieść je do nowego mieszkania w Jastrzębiu. Może we wrześniu uda mi się na chwilę gdzieś wyskoczyć, chociaż w to wątpię. Nie wiem jak wytrzymam ten czas do Mistrzostw Świata. Pogrążona w swoich rozmyślaniach nawet nie zorientowałam się jak ktoś pociągnął za kabelki słuchawek, które wypadły mi z uszu. 

-Dokąd tak zmierzasz? - spoglądając na osobę stojącą przede mną, dopiero teraz zorientowałam się, że to Andrzej 
-Mówiłeś coś? - zapytałam zaczynając kontaktować 
-Pytałem się tylko, dokąd idziesz. Widzę jednak, że jesteś tak pochłonięta swoimi myślami, że nie zauważasz ludzi. 
-Chyba mam prawo do chwili odpoczynku. - odparłam dość oschle, bo nie cierpię kiedy ktoś przerywa mi relaks 
-Oczywiście, że masz. No, ale nie lepiej odpoczywać w towarzystwie tak miłej osoby jak ja? - środkowy uśmiechnął się do mnie, a potem włożył jedną ze słuchawek do swojego ucha - Całkiem niezła nuta. 
-Wiem. - przygryzłam dolną wargę - Chcesz ode mnie coś konkretnego? 
-W sumie, to nie, ale może razem się gdzieś przejdziemy? - propozycja środkowego trochę mnie zaskoczyła 
-Skoro chcesz, to możesz się dołączyć, ale nie licz na jakąkolwiek rozmowę. - uśmiechnęłam się chowając do kieszeni mp3
-Oko, spoko. - odparł Andrzej i ruszył przed siebie  

Byłam zaskoczona, kiedy Andrzej nie odezwał się ani słowem. Nie doceniałam środkowego. Po kilkunastu minutach stwierdziłam, że znudziło mi się spacerowanie po lesie. W mojej głowie pojawił się znacznie ciekawszy sposób spędzania wolnego czasu. W prawdzie mój towarzysz miał za godzinę kolejny trening, jednak to dużo czasu i zdążę go wykorzystać. Oczywiście moja propozycja spodobała się Andrzejkowi. Wróciliśmy więc szybko do ośrodka. Dobrze, że do mojego pokoju jest blisko. Do środka wparowaliśmy jak wicher. Ubrania znikały z nas z prędkością światła. Zdecydowanie tego było mi potrzeba. Już dawno nie byłam z żadnym facetem, więc chciałam wykorzystać siatkarza najbardziej jak to było możliwe. Oczywiście nie zawiodłam się na kochanku, któremu też się to podobało. Nic się nie zmieniło od tego co było w Bełchatowie. 

-Oj Edytka, Edytka, wiesz co działa na facetów. - miło słyszeć takie słowa 
-Ma się to coś. - odparłam znacząco poruszając brwiami - Nie chcę cię poganiać, ale powinieneś już iść na trening. 
-Najchętniej zostałbym tutaj z tobą, zamiast wylewać siódme poty na siłowni. - mężczyzna leżący obok mnie mówiąc to cały czas wodził dłońmi po moim nagim ciele 
-Pocieszę cię, że też się tam wybieram. Trener pozwolił mi skorzystać z siłowni. - odparłam wstając z łóżka 
-No proszę. - środkowy wsparł się na rękach z spojrzał na mnie z pożądaniem - Będziesz rozpraszać nas swoim zgrabnym ciałkiem? A co jeżeli zrzucę sobie sztangę na głowę? 
-To będzie wyłącznie twój problem. 
-Jak zwykle grasz nieprzystępną. Nie rozumiem tego. - Andrzej kolejny raz w ciągu naszej krótkiej znajomości nieświadomie poruszył drażniący temat
-Nigdy tego nie zrozumiesz. Andrzejku faceci są tylko dobrzy do zabawy w łóżku. - ucięłam krótko zakładając koszulkę  

Oczywiście o naszej małej przygodzie bardzo szybko dowiedzieli się pozostali zawodnicy. Czując na sobie ich spojrzenia zastanawiałam się ilu z nich chciałoby być na miejscu Andrzeja. Kiedy od czasu do czasu pojawiałam się na siłowni myślałam, że sobie karki poskręcają. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie wykorzystywała. Specjalnie zakładałam dość dopasowane bluzeczki i spodnie, które uwydatniały mój tyłek. Poza siłownią też nie obywało się bez spojrzeń i szeptów. Niecierpliwie czekałam kiedy, którykolwiek z nich wykona chociaż najmniejszy ruch. Podczas wyjazdu do Brazylii i Włoch sytuacja delikatnie się zmieniła. Od czasu do czasu panowie raczyli mnie dość odważnymi komentarzami. Kiedy przemieszczaliśmy się do słonecznej Italii sama delikatnie zaczynałam temat. Cała ta zabawa strasznie mnie śmieszyła. Trochę wkurzałam się, że nie znalazł się chociaż jeden odważny.  Na szczęście "pod ręką" zawsze był Andrzej, który wiedział, co to dobra zabawa. 

28 września 2014 r. 

Z czasem miałam coraz więcej obowiązków i nie było miejsca na głupoty. Im dłużej wszyscy przebywaliśmy w tym samym gronie, tym częściej pojawiały się konflikty. W takich momentach mogłam się wykazać. Chcąc jakoś oczyścić atmosferę organizowałam różne, wspólne wyjścia.Byliśmy na strzelnicy, na kręglach. Raz nawet postanowiłam, że zrobimy turniej kulinarny. Było na prawdę śmiesznie i przede wszystkim panowie wyluzowali. Do mistrzostw czas minął nam ekspresowo. Turniej ułożył się po naszej myśli. Złote medale były ukoronowaniem ciężkiej pracy. Widząc radość na twarzach siatkarzy cieszyłam się, że mogłam brać w tym udział. 

Po całym zamieszaniu z mistrzostwami miałam zaledwie dwa dni na odpoczynek, bo musiałam pędzić do Jastrzębia. W tak krótkim czasie zdążyłam tylko wpaść do rodziców, żeby ich odwiedzić. Niestety nie mogli się mną nacieszyć. Takie jest jednak życie i trzeba się z tym pogodzić. Jak to mama ma w zwyczaju dokarmiła mnie, tak, że ledwo mogłam się ruszyć. W sumie to tęskniłam za tymi pysznościami. Mieszkając samotnie często nie chce mi się gotować, więc żywię się kanapkami, albo czymś gotowym. Wyjeżdżając z rodzinnego domu zostałam obdarowana pokaźną wałówką. Tłumaczenia, że sama tego nie zjem oczywiście nic nie dały. Żegnając się z rodzicami zaprosiłam ich do siebie, żeby wpadli zobaczyć jak sobie radzę w nowym miejscu. Znając życie pewnie za dwa, trzy tygodnie mogę spodziewać się rodzicielskiej kontroli. Cieszę się jednak z tego powodu, bo ostatnio na prawdę widujemy się od święta. Tęsknię za tymi moimi staruszkami...

Jadąc na Śląsk czułam przyjemne ciarki na plecach. Gdzieś podświadomie czułam, że własnie tam ogarnę jakoś mój życiowy bałagan. Kiedy dotarłam w końcu do mojego nowego mieszkania czułam ogromne zmęczenie. Niestety musiałam jeszcze zrobić dwa kursy do samochodu, żeby przynieść resztę swoich rzeczy, których wcześniej nie przywiozłam. Zanim jednak wybrałam się na wycieczkę na parking wyjrzałam przez okno. Widoki może nie zachwycają, ale to miasto ma coś w sobie. Uśmiechając się do siebie powoli zeszłam do samochodu. Widząc pełen bagażnik trochę się podłamałam. Kręcąc z niedowierzaniem głową wyciągnęłam pierwszą torbę. Kiedy położyłam ją na chodniku zauważyłam, że obok stoją jakieś dwie osoby. Podnosząc na nie wzrok lekko się uśmiechnęłam. 

-Chyba jest pani tutaj nowa. - odezwała się blondynka
-Aż tak to widać? -zapytałam uśmiechając się 
-Po zawartości bagażnika, nie wygląda raczej pani na turystkę. 
-Od jutra zaczynam pracę w tutejszym siatkarskim klubie. 
-To chyba będziemy razem pracować - do rozmowy włączył się milczący dotąd mężczyzna 
-Przepraszam, że wcześniej nie poznałam. Jestem po prawie sześciogodzinnej podróży z Poznania i ledwo kontaktuję. Przepraszam panie Krzysztofie. - odparłam głupkowato się uśmiechając 
-Jaki tam pan. Mów mi po prostu Krzysiek. - Gierczyński wyciągnął do mnie rękę - A to jest moja żona Kasia.
-Edyta, miło mi. - uśmiechnęłam się wymieniając uścisk dłoni z blondynką 
-To skoro część oficjalną mamy za sobą, to może pomożemy ci z tymi bagażami? - propozycja nowej znajomej bardzo mnie ucieszyła
-Moje panie, może zrobimy tak. Ja zajmę się tymi bagażami, a wy zrobicie dobrej kawy. - plan Krzyśka był jeszcze lepszy 
-Dziękuję za pomoc. W takim razie zapraszam pod 4. 
-A to zabawne, bo my mieszkamy pod 3, więc będziemy sąsiadami. - zaśmiała się Kasia. 

Tak oto poznałam swoich pierwszych sąsiadów w nowym miejscu. Jeżeli wszyscy pozostali są tak mili, to chyba trafiłam do raju. Z nowymi znajomymi przegadałam prawie godzinę. Od Krzyśka wyciągnęłam trochę informacji o chłopakach z klubu, a z Kasią umówiłam się na zakupy. Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy. Niestety nasza wspólna kawka szybko dobiegła końca, bo państwo Gierczyńscy musieli odebrać swoje pociechy ze szkoły. Umówiliśmy się jednak na wspólną kolację w mieszkaniu obok. Zadowolona z tak miłego początku zabrałam się za rozpakowywanie swoich bagaży. Z każdą kolejną minutą mieszkanie nabierało charakteru. Układając na półkach kolejne pamiątki, czuła się jak w domu. Oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęcia z siatkarzami Skry. Spoglądając na ich głupkowate miny, zdałam sobie sprawę, że będzie mi ich brakować. Na szczęście tutaj też poznam nowych ludzi, także nie będzie tak źle. 

12 października 2014 r. 

Z dnia na dzień w nowym otoczeniu czułam się jak ryba w wodzie. Zostałam bardzo miło przyjęta w zespole i już od pierwszego spotkania wiedziałam, że będzie nam się dobrze współpracowało. Korzystając z pomocy Kasi zaznajamiałam się z miastem. Oczywiście jeżdżąc do pracy kilka razy zabłądziłam. Gdyby nie pomoc życzliwych ludzi, pewnie nigdy nie trafiłabym do klubu. Kiedy wieczorami wracam do domu bardzo często odwiedzali mnie sąsiedzi. Nie sądziłam, że tak szybko się z nimi zaprzyjaźnię. Nawet dzieciaki Gierczyńskich mnie polubiły. W ekspresowym tempie zostałam ich ciocią, która miała już okazję zająć się młodymi podczas nieobecności ich rodziców. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Nie sądziłam, że będę umiała ponownie zaufać jakiejkolwiek osobie. Na szczęście trafiłam na Kasię i Krzyśka.  

środa, 4 listopada 2015

la première entrée

Witam wszystkich po przerwie. Po wielu przemyśleniach postanowiłam wystartować z nowym opowiadaniem. Ogólnie jestem z niego zadowolona, ale to może się zmienić. Mam jednak nadzieję, że znajdą się chętne osoby, które będą chciały to czytać. :)
Historia ma mieć charakter pamiętnika. Pierwszy raz się z tym mierzę, więc nie wiem, czy do końca to tak wyjdzie. :) 
Na dobry początek wrzucam takie małe wprowadzenie do opowiadania. Po prawej stronie możecie natomiast zobaczyć krótki zwiastun, za który serdecznie dziękuję Nath ze Zwiastunowej Wyspy. :)
Cóż zapraszam do lektury. 


Nigdy nie sądziłam, że w moim życiu dojdzie do tylu różnych zmian. Co jakiś czas na mojej drodze pojawiały się osoby, które wywracały wszystko do góry nagami. Raz obracało się to na dobre, a raz na złe. Każdy zostawił po sobie jakiś ślad, który czasami okazywał się bardzo bolesny. Na szczęście w ogólnym rozrachunku wszystko wyszło na plus, chociaż na początku nic na to nie wskazywało. To chyba była kara za moje postępowanie. Z perspektywy czasu widzę ile popełniłam błędów. Mogłam tego wszystkiego uniknąć, ale chęć zemsty był silniejsza. Chcąc wyjść na prostą musiałam się wiele na męczyć. Teraz jednak jestem bardzo szczęśliwa i mam nadzieje, że tak już pozostanie. 


23 marca 2009 r.

Nie rozumiem jak można w jednej chwili można przeobrazić się z cudownego, czułego, wyjątkowego faceta, w zakłamaną i fałszywą kreaturę, która potrafi zdeptać jak robaka? Własnie kimś takim był Rafał, mój były. Nasz związek trwał pięć lat. W ostatniej klasie liceum uchodziliśmy za idealną parę. Wszyscy stawiali nas za wzór. Niestety, to były tylko pozory. Kiedy zaczęliśmy studiować wszystko nagle zaczęło się psuć. Z dnia na dzień czułam jak oddalamy się od siebie. On miał swój świat. Wspólne wypady z kolegami na mecze piłkarskie, imprezy były na pierwszym miejscu. Rafał przypominał sobie o mnie tylko wtedy, gdy miał jakiś problem, albo brakowało mu kasy. Ja głupia i zakochana byłam na każde jego zawołanie. Ciężko mi zliczyć ile razy po nocy jeździłam, żeby odwieźć go do domu, po mocno zakrapianej balandze. Na początku zrzucałam winę za to wszystko na studia i związany z tym stres. Jak ja się bardzo wtedy myliłam. Rafał dość szybko został wyrzucony z uczelni. Mnie niestety wciskał kit, że przykładnie chodzi na zajęcia. W rzeczywistości całymi dniami siedział w domu i grał w jakieś durnowate gry, albo włóczył się gdzieś z kolegami. Byłam taka ślepa. Broniłam Rafała przed moimi rodzicami, którzy doskonale wiedzieli, że nasz związek nie ma sensu. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść...

25 marca 2009 r.


Jak w każdy piętek kończyłam zajęcia po 14. Oczywiście zajęcia bardzo mnie wykończyły. Spodziewałam się, że psychologia, to nie łatwy kierunek, ale to chyba przerosło moje wyobrażenia. Wracając do domu wpadłam na pomysł, żeby zorganizować jakąś romantyczną kolację. Ostatnio nie miałam wiele czasu dla Rafała, więc taki miły wieczór będzie idealną rekompensatą. Oprócz jedzonka mam też w zanadrzu inną, nawet ciekawszą rozrywkę. Kupiłam sobie jakiś czas temu bardzo wyzywającą bieliznę, która na pewno przypadnie do gustu mojemu ukochanemu. Obmyślając do końca swój plan nawet nie wiem kiedy znalazłam się przed drzwiami mieszkania. Nie byłabym sobą, gdybym nie musiała szukać w torebce kluczy. Po kilku minutach zguba w końcu się znalazła. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Wchodząc do przedpokoju dobiegły mnie dziwne odgłosy. Zdejmując pośpiesznie kurtkę udałam się sprawdzić o co chodzi. Kiedy przekroczyłam próg sypialni totalnie mnie zamurowało. Rafał w naszym wspólnym łóżku zabawiał się z jakimiś dwoma dziewczynami. W tym momencie nie wiedziałam, czy mam krzyczeć, czy płakać. 

-Mogę wiedzieć, co tutaj się dzieje? - zapytałam ledwo panując nad nerwami
-O cześć kochanie. Nie sądziłem, że tak szybko wrócisz. - Rafał jak gdyby nigdy nic wsparł się na łokciach i popatrzył na mnie - Edytko poznaj moje dwie urocze koleżanki. Marcelina i Marlena. 
-Ty chyba sobie żartujesz? - krzyknęłam - Chyba nie myślisz, że się z nimi zaprzyjaźnię? 
-A dlaczego nie? Tak szczerze, to mogłabyś się nawet od nich czegoś nauczyć. Wiesz ten nasz sex jest taki banalny. Lubię poeksperymentować, a nie jestem przekonany, czy z tobą tak można. - widząc ten drwiący uśmieszek, aż we mnie zawrzało 
-Masz pół godziny, żeby opuścić moje mieszkanie. Jak wrócę ma cię tutaj nie być. - warknęłam i opuściłam sypialnie

Nie zastanawiając się dłużej wybiegłam z mieszkania. Dopiero kiedy ze zmęczenia musiałam usiąść na jednej z ławek zaczęłam analizować, to co się przed chwilą stało. To przecież niemożliwe, żeby mój Rafał mnie zdradził. Przecież on jest idealny i nigdy nie wywinąłby takiego numeru. Im dłużej nad tym myślałam, tym czułam się coraz gorzej. Moje idealnie poukładane życie własnie legło w gruzach. Co ja teraz zrobię? Chowając twarz w dłoniach dałam upust swoim emocjom. Płynące łzy szybko zmoczyły całe policzki. Czując na sobie spojrzenia ciekawskich ludzi miałam wrażenie, że oni wszyscy wiedzą co się stało i drwią ze mnie. Czułam się taka bezsilna. Nie wiem ile siedziałam w parku. Kiedy dookoła robiło się coraz ciszej zebrałam się w sobie i postanowiłam wrócić do mieszkania. Przez całką drogę powrotną modliłam się w duchu, żeby jego już tam nie było. Oczywiście stało się inaczej. Rafał w najlepsze siedział sobie w salonie ze swoimi "przyjaciółkami". Kiedy mnie zobaczył nawet nie zareagował. 

-Co ty tutaj jeszcze robisz? - zapytałam zaciskając pięści -  Kazałam ci się wynosić. 
-A gdzie miałbym się podziać? Kochanie przestań histeryzować. Siadaj sobie tutaj z nami. - widząc jego uśmieszek, aż we mnie zawrzało  
-Nie rozumiesz po polsku? - krzyknęłam - Masz spadać z tego mieszkania i mojego życia. 
-Pomyślmy? Nie mam takiego zamiaru. Dołożyłem się do czynszu za ten miesiąc więc mogę tutaj zostać. A i Marcelinka i Marlenka zostają dzisiaj na noc. Jeżeli będzie za głośno, to wybacz. No chyba, że chcesz się do nas przyłączyć. - mówiąc to objął ramionami swoje koleżanki
-Ja chyba się przesłyszałam. Dołożenie 100 złotych nazywasz dołożeniem do czynszu? Masz zabrać te swoje panienki i wypierdalać. - krzyknęłam tak głośno, że chyba cały blok mnie słyszał 
-Edytko uspokój się, bo będziesz miała jeszcze większe zmarszczki. - szyderczy ton Rafała skutecznie podniósł mi ciśnienie 
-Rafałku mógłbyś uspokoić to coś? Oglądam mój ulubiony serial i nic nie słyszę. - słysząc piskliwy głosik Marceliny, aż jeszcze bardziej zacisnęłam pięści ze złości, najchętniej przyłożyłabym jej w ten wytapetowany ryj 
-Słuchaj sobie tania dziwko. Nie masz prawa dyktować mi co mam robić. Telewizor też jest mój także swój serialik możesz sobie obejrzeć na suficie. - mówiąc to wyrwałam jej pilota i wyłączyłam telewizor - A ty skończony gnoju masz tutaj swoje pieprzone 100 złotych i wynoś się. Niech przygarną cię te twoje panienki. 

Po tych słowach zaczęłam wyrzucać z mieszkania wszystkie rzeczy Rafała. Nie interesowało mnie, czy cokolwiek się uszkodzi. Zdziwienie sąsiadki, która schodziła schodami było bezcenne. Posyłając jej głupkowaty uśmiech kontynuowałam swoją czynność. Kiedy skończyłam mój, były już chłopak zwymyślawszy mnie od najgorszych opuścił w końcu moje mieszkanie. Zamykając za nim drzwi czułam się okropnie. Osuwając się po ścianie na podłogę nie mogłam pohamować łez. Czułam się strasznie. Co ze mnie była za dziewczyna skoro facet rzucił mnie dla dwóch takich łatwych panienek? Wydawało mi się, że Rafał był szczęśliwy ze mną, a on szukał przygód na boku. Ciekawe ile to trwało? Dlaczego ja nie zauważyłam tego wcześniej?

7 kwietnia 2009 r.

To bolesne doświadczenie bardzo źle na mnie wpłynęło. Przez kilka dni byłam w totalnej rozsypce. Jak na złość na mieście kilka razy wpadłam na Rafała, co jeszcze bardziej mnie dołowało. Jakby tego było mało on zaczął wymyślać jakieś niestworzone historie na mój temat. Czego ja się nasłuchałam od naszych wspólnych znajomych. W jednym momencie stałam się w oczach innych jakąś wredną małpą, która na każdym kroku kontrolowała niewinnego Rafałka. Wyszło na to, że niszczyłam mu życie i on biedny nie wytrzymał i w końcu powiedział dość i odszedł ode mnie. Nie sądziłam, że ktokolwiek uwierzy w coś takiego niestety przeliczyłam się. Z czasem coraz więcej osób zaczęło się ode mnie odwracać. Jak widać nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół. To był kolejny powód do całkowitego załamania. Przez kilkanaście dni całkowicie odcięłam się od świata. Zamknęłam się w mieszkaniu i starałam się jakoś dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach. W końcu powiedziałam dość. Skoro ja zostałam potraktowana w taki sposób, to ja mogę tak samo postępować względem innych. Już następnego dnia wcieliłam swój plan w życie. 

Wszyscy dookoła byli zdziwieni moją przemianą. Nagle z cichej, skromnej dziewczyny stałam się kimś zupełnie innym. Zmieniłam nawet styl ubierania. Wszystkie "spokojne" rzeczy wyrzuciłam z szafy, a na ich miejscu znalazły się dość odważne stylizacje. Nieobce w tym okresie były dla mnie imprezy i przelotne znajomości. Chłopaków zaczęłam zmieniać jak rękawiczki. Trzymałam ich wszystkich na dystans. Żadnego z nich nigdy nie zaprosiłam nawet na kawę do siebie. Kiedy chciałam się zabawić przeważnie szliśmy do niego. Oprócz tego przestałam się litować nad kimkolwiek. Zawsze służyłam każdemu pomocą, a teraz mam gdzieś jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, czy wsparcia. Jedynie co się nie zmieniło, to mój stosunek do studiów. Do mojej ukochanej psychologi przykładałam się jak nigdy. Trochę to dziwne, bo psycholog, to osoba, która ma pomagać innym, a ja cóż ludzi mam gdzieś. No, ale życie zawodowe i prywatne, to dwie różne sprawy. Z resztą zawsze chciałam pójść w sport, więc tam będzie mnie interesować to co sportowo dzieje się z zawodnikiem. 

30 czerwca 2013 r. 

Z bojowym nastawieniem skończyłam studia z najlepszym wynikiem na roku. W tamtym momencie byłam z siebie cholernie dumna. Pierwsza rzecz, która mi się udała. Nie wspomnę już o tym jacy rodzice byli szczęśliwi. Specjalnie na moją obronę pracy przyjechali z Poznania do Warszawy. Byłam im za to wdzięczna, bo wiem, że na pewno ciężko było im się wyrwać z pracy. Razem ze staruszkami wpadł do mnie także wujek, który złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Otóż chrzestny popytał tu i tam i załatwił mi posadę psychologa w klubie z Bełchatowa. Do tego w przyszłym sezonie będę miała nawet szansę popracować z naszą reprezentacją, co mnie trochę zaskoczyło, ale jednocześnie bardzo ucieszyło. Na razie jednak za dwa miesiące czeka mnie przeprowadzka do nowego miasta. Akurat tym się nie martwię, bo przyda mi się zmiana otoczenia...